czwartek, 16 lipca 2009

Fac te ipse felicem

Jestem szczęśliwy. Mam wszystko, czego mi trzeba, miłość, spokój, radość, odrobinę szaleństwa i odrobinę melancholii. Idealna mieszanka, dni nią przyprawione smakują lepiej i lepiej karmią duszę. Powoli stawiam fundamenty pod dom o ścianach tak grubych, że nie widać zza nich i nie słychać nienawiści, zazdrości, podłości i zawiści tych, którzy życzą mi... życzą nam jak najgorzej. Wiem, że zdążę przed zimą ludzkich serc, wiem, że zdążę przed mroźnymi wichrami zawistnych dusz. Wiem, że nigdy nie zbudowałbym tego domu sam i wiem, że dla samego siebie nie chciałbym go budować.

Jestem szczęśliwy, choć czasem wraca strach i czasem wraca smutek. Niech wracają! Niech szczypią w łokieć samozadowolenia, niech nie dają spocząć na laurach, nie pozwalają wpaść w pułapkę egoizmu. Niech każą rozmawiać, niech sprawią, że oczy zawsze będą czujne i w porę ujrzą niebezpieczeństwo. Niech nie pozwolą wtedy przemilczeć...

To miał być zupełnie inny wpis. O szaleństwie środowej nocy, o deszczu, o zmysłach, o pragnieniach, o spełnieniu. O marzeniach, których istnienia nawet nie podejrzewałem i o tym, że trzeba je realizować. Nie potrafię na razie o tym pisać tak, jakbym chciał. Może kiedyś. Teraz jestem szczęśliwy.

2 komentarze:

  1. Trzymamy za Was kciuki. Najmocniej jak się tylko da!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Po mniej więcej 45 minutach, na skutek zatrzymania dopływu krwi i, co za tym idzie, braku wystarczającej ilości tlenu, rozpoczyna się proces obumierania komórek, który po 25 roku życia jest niestety niewracalny. Ale nie należy się martwić, całkowity rozkład i wynikające z niego odpadnięcie kciuków może nastąpić dopiero po kilku dniach zaciskania, więc macie jeszcze szanse je uratować ;-)))

    Dziękujemy i pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń

Parę słów na temat krów: