Obcy
Podajesz rękę ludziom
Szorujesz długo, by zmyć brud
Wciąż maski, fałsz i drwiny
Obojętności gorzki smród
To nie Twój świat, Człowieku
Choć tworzysz go każdego dnia
Chcesz uciec w zapomnienie
Chcesz wreszcie znaleźć swoje "ja"
Daremny trud, nie próbuj
Wiesz, że tak samo wszędzie jest
Twa śmierć tu nic nie znaczy
Żałosny, śmieszny, pusty gest
Tak bardzo pragniesz słońca
By ogrzać w cieple serce swe
Tak bardzo chciałbyś wierzyć
Że w końcu ktoś zrozumie Cię
Lecz ludzie Cię mijają
I pada znów jesienny deszcz
Nie znajdziesz w nim Człowieka
Tak dobrze przecież o tym wiesz
Więc żyj tym życiem pustym
I sięgaj do kieliszka dna
Aż w żarze papierosa
Wypali się ostatnia łza
Łza, której ktoś nie potrafił powstrzymać, chwila dziwnej ciszy, kiedy niespodziewanie wrócisz, oschłość w miejsce serdeczności, wykręty w miejsce prawdy, złamane obietnice. Nie zapominam takich rzeczy. Nigdy.