niedziela, 15 listopada 2009

Love and marriage

Love and marriage, love and marriage
Go together like a horse and carriage
This I tell you brother
You can't have one without the other

Tak pięknie śpiewał kiedyś Franek Sinatra, znany także jako Al Bundy.
No to jest love i będzie marriage - wczoraj oficjalnie zaręczyliśmy się z Gosią :-D Wszystko odbyło się oczywiście w Art Caffe - bo gdzieżby indziej?!

Dziękujemy wszystkim za gratulacje, miłe słowa i sympatyczny wielce wieczór, Marcinowi za pyszne szampańskie koktajle, a państwu Gardyjan... no, Wy już wiecie za co ;-)

Happiness is easy, U know.

poniedziałek, 9 listopada 2009

Przemyślenia tatusia in spe, odcinek I

Uprzedzam: będzie na poważnie, choć niesmutno. Osoby wrażliwe proszone są o zażycie podwójnej dawki trójpatetinu antymelancholiny. Wstrząsnąć przed użyciem. Spalić przed przeczytaniem. Jedziemy!

W życiu każdego człowieka przychodzi czas, kiedy musi uwolnić się od cyca matki i zacząć żyć własnym życiem. To zdanie nie ma wiele wspólnego z dalszą częścią tekstu, ale nie mogłem się powstrzymać.

Otóż, Drogie Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy i ci z Was, którzy nie umieją czytać i tylko oglądają obrazki (nie będę przepraszał, że jest ich tak mało, bo i tak przeprosin nie zdołacie przeczytać), otóż, Wy wszyscy którzy tu zaglądacie regularnie i Wy, którzy trafiliście tu przypadkowo, otóż, Wy, którzy mnie lubicie i czekacie na dobre wieści i Wy, którzy macie ciągle nadzieję, że podwinie mi się noga, otóż zapomniałem już, o czym myślałem na początku tego zdania, ale za to udało mi się umieścić zdumiewająco dużą liczbę przecinków, w tym co najmniej 30%, jak nie więcej, nadprogramowych.

Ale o czym to ja... Acha, już wiem.

Otóż zaprawdę powiadam Wam... a właściwie, to piszę Wam, niezbadane są wyroki boskie (co prawda w boga nie wierzę, ale ostatnio na imprezie przyznał mi się, że wcale mu to nie przeszkadza i nawet mnie lubi). Niezbadaność wyroków boskich nie wynika, wbrew pozorom, z zasady nieoznaczoności Heisenberga, nie podlega trzeciej zasadzie dynamiki i nie pasuje do teorii względności. Niezbadaność po prostu jest i już, a jak się komuś nie podoba, to wypad z baru, który notabene został wzięty, jak informuje pan Zagłoba.

W czym się owa niezbadaność przejawiła w moim skromnym przypadku? Ano ci z Was, którzy mnie znają chwilę dłużej pamiętają doskonale, że dzieci mieć nie chciałem. Nie to, żeby nigdy, z zasady i w ogóle. Nie to, żebym nie lubił, dobrze przyprawione i z grilla smakują naprawdę wyśmienicie, ale wonczas, natenczas i Wojski. Otóż [słowo "otóż", jak się zapewne domyśliliście, jest sponsorem dzisiejszego odcinka], otóż nadejszła wiekopomna chwila, kiedy nadejszła wiekopomna zmiana i w czwartej od lewej komórce drugiego rzędu ósmej warstwy lewej półkuli mojego mózgu pojawiła się nieśmiała, mocno zarumieniona myśl, że może jednak. Żeby nie wdawać się w szczegóły i nie zanudzać Was zbytnio, moi drodzy goście, myśl ta została wcielona w czyn za pomocą wielu przyjemnych chwil ciężkiej pracy, która zaowocowała tym, co możecie zobaczyć poniżej, czyli pojawieniem się drugich pasków na tych śmiesznych plastikowych ustrojstwach, na które się sika (nie, nie chodzi mi o deskę klozetową!). I wiecie co?

Okazało się, że latanie wcale nie jest takie trudne.