Te najpierwsze, najsurowsze są same. Wytrawne. Nuta ciasta przełamana mocnym akcentem jabłka, który szybko zaczyna dominować. Najlepsze... póki nie spróbujemy dodatków.
Na pierwszy ogień - cukier. Niemal wulgarnie, jak przykusa sukienka obnażająca zbyt dużo ciała, atakuje z pasją zmysły. Tym razem jabłko musi ustąpić i uczy się szybko pracy w zaprzęgu z ciastem i cukrem.
Potem - żurawina. Mhm, niezłe, niezłe, ale czegoś tu za dużo, a czegoś za mało - w życiu to słodkość ma być przerywana goryczą, a nie odwrotnie.
Na koniec - ponętny duecik, cukier z żurawiną. Niczym tancerz wprawny balansuje na krawędzi języka, mami i oszukuje, to kwaśny, to słodki, do lekko gorzki, by zawirować i połączyć wszystkie smaki w jedną tęczę...
Ja jednak wracam do cukru... Na dziś wieczór, życie jest słodkie, mili Państwo!
(idę do stołu. na placki!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Parę słów na temat krów: