poniedziałek, 3 maja 2010

Na końcu języka

Te najpierwsze, najsurowsze są same. Wytrawne. Nuta ciasta przełamana mocnym akcentem jabłka, który szybko zaczyna dominować. Najlepsze... póki nie spróbujemy dodatków.

Na pierwszy ogień - cukier. Niemal wulgarnie, jak przykusa sukienka obnażająca zbyt dużo ciała, atakuje z pasją zmysły. Tym razem jabłko musi ustąpić i uczy się szybko pracy w zaprzęgu z ciastem i cukrem.

Potem - żurawina. Mhm, niezłe, niezłe, ale czegoś tu za dużo, a czegoś za mało - w życiu to słodkość ma być przerywana goryczą, a nie odwrotnie.

Na koniec - ponętny duecik, cukier z żurawiną. Niczym tancerz wprawny balansuje na krawędzi języka, mami i oszukuje, to kwaśny, to słodki, do lekko gorzki, by zawirować i połączyć wszystkie smaki w jedną tęczę...

Ja jednak wracam do cukru... Na dziś wieczór, życie jest słodkie, mili Państwo!

(idę do stołu. na placki!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Parę słów na temat krów: