Już pod naszym "blokiem" wypinaliśmy piersi i nie tylko, dumni jak paw i pawica ze swojej latorośli (no wiem, stylistycznie to zdanie leży i kwiczy):
A potem wąską ścieżką wzdłuż torów, nóżka za nóżką, kółko za kółkiem, powolutku odmierzaliśmy pierwsze nasze kroki z wózkiem:
by za jakiś czas zatrzymać się na małe co nieco:
chwileczkę sobie podumać nad marnością tego świata:
oraz porobić to, co Michały lubią nnnnno... może nie najbardziej, ale bardzo, czyli pofotografować:
a następnie, w pełni zadowolenia, wrócić do domciu :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Parę słów na temat krów: